W dzisiejszych czasach wojny na Ukrainie między Wschodem a Zachodem Europy, sąsiedni obszar Rumunii i bliskiej jej kulturowo i historycznie Republiki Mołdawii – jako pogranicze Wschodu i Zachodu – jest szczególnie ważny dla zrozumienia tego, co się dzieje i co się dziać może. Byłem ambasadorem RP kolejno w obu tych krajach (w Rumunii w latach 1993-1999, a w Mołdawii w latach 2010-2012). Dziś Mołdawia – kraj postsowiecki - jest zagrożona ewentualną rosyjską agresją, a Rumunia to najważniejszy – wraz z Polską – kraj wschodniej flanki NATO, a więc zachodniego świata.
Rumunia i Republika Mołdawii to dziś przestrzeń, w której żyje naród stworzony w XIX wieku przez żywioł kulturowy, który pozostał w Europie Południowo-Wschodniej po dwustuletnich rządach Imperium Rzymskiego na obszarze starożytnej Dacji. Najważniejszym wyznacznikiem jego tożsamości był przez wieki, i pozostaje do dzisiaj, język rumuński – powstały w procesie ewolucji języka łacińskiego pozostawionego na Bałkanach przez Rzymian. Ten łaciński lud – który przetrwał w wielu krajach południowo-wschodniego regionu Europy, ale szczególnie w Siedmiogrodzie, oraz w Hospodarstwach Wołoskim i Mołdawskim – wywalczył sobie własne państwo, walcząc skutecznie o jego ostateczny kształt od połowy XIX wieku do pierwszej wojny światowej.
Obecna Republika Mołdawii to natomiast wschodnia część niegdysiejszego rumuńskojęzycznego Hospodarstwa Mołdawskiego (zwana Besarabią), która tylko w latach 1918-1944 wchodziła w skład rumuńskiego państwa. W wieku XIX rumuńskojęzyczni Mołdawianie w Besarabii żyli w imperium carskim, a w drugiej połowie XX wieku w imperium sowieckim. Dążąca dziś do odbudowy imperium Rosja uważa rumuńskojęzyczną Besarabię za część „Ruskiego Miru”. Rumuni uważają, że powinna być częścią ich państwa. Sami mieszkańcy Republiki Mołdawii są rozdarci – jedni chcą zjednoczenia z rosnącą w siłę europejską Rumunią, inni spoglądają z sympatią i nadzieją (chyba malejącą w ostatnich miesiącach) w stronę Rosji. Najliczniejsi są chyba ci, którzy chcą mieć własne państwo powstałe trzydzieści lat temu, choć jak dotąd jest słabe i bezbronne w dzisiejszych trudnych czasach.
Jakim krajem i dlaczego jest dziś Rumunia, która stała się o dziwo jednym z kilku najważniejszych państw Unii Europejskiej i NATO? Skąd siła społeczeństwa obywatelskiego w Republice Mołdawii, które konsekwentnie i z zadziwiającą nadzieją walczy o prozachodnią modernizację tego prowincjonalnego kraju? Jak to wszystko może się skończyć?
Oto zaskakujące pytania, na jakie będę się starał szukać odpowiedzi podczas spotkań z czytelnikami mojej książki „Rumun goni za happy endem” oraz rumuńskich książek, które przetłumaczyłem.