Monika Sawicka

Nazywam się Sawicka. Monika Sawicka. I jestem Twoim lustrem.

ZAWSZE POWTARZAM - WALCZ O SWOJE.NIE STÓJ I NIE PATRZ,  JAK PRZESTAJE BYĆ TWOJE.
ALE TRZEBA UMIEĆ ODPUŚCIĆ, GDY DAWNO JUŻ PRZESTAŁO BYĆ NASZE.
OTWÓRZ SIĘ NA NOWE, A ONO PRZYJDZIE. NIE TKWIJ W PRZESZŁOŚCI, BO UMIERASZ ZA ŻYCIA.

Chcę stworzyć związek. Związek z samą sobą. Przebaczyć sobie. Całkowicie kochać i akceptować siebie za to, kim jestem, bo kiedy to zrobię, wtedy partner, którego spotkam, będzie mnie wzmacniał. Nie będę szukała kogoś, tylko dlatego, że mi czegoś brakuje, bo kiedy wejdę w taki związek, zamieni się on w zależność i rozpadnie się.. Potrzebuję świadomości: jestem, która jestem. Jestem całkowicie szczęsliwa z tym, kim jestem. Tylko wtedy mogę spotkać kogoś kto mnie do siebie przyciągnie, poczujemy bezpośrednie połączenie serc, będę czuła się tak, jakbym znała go całe życie, dlatego, że on zawsze  był cząstką mojej duszy. Przecież łączymy się z kimś nie po to żeby ją zmienić, ale po to, by pozwolić mu być tym, kim jest.

„Akceptujcie i kochajcie swoje rodziny takie, jakie są. Ale najpierw musicie zaakceptować i pokochać siebie. Wtedy wszystko wokół się zmieni, bo będziecie pełni miłości. Zacznijcie wierzyć w siebie. Tylko wy możecie stworzyć własną wolność. Miejcie odwagę, by głosić swoją prawdę. Niebo i ziemia nie istnieją na górze i na dole, tylko są stanami świadomości. Niebo na ziemi każdemu może się ziścić”. Mary Earle

AUTOPORTRET

Jestem sobą. Bo kim innym miałabym być, skoro jestem jedna, choć wielobarwna? Błękitna spokojem bezchmurnego nieba, szafirowo-grafitowa szalejącą morską falą, transparentna kroplą łzy jak kroplą deszczu, wściekła szkarłatem róży.Zawsze to ta sama ja. Zdarzy się, że powiem nie całkiem to co pomyślę, ale nie słów mi brakuje lecz odwagi- Kiedy nie znam cię, milczę, bo cenię słowo, znam jego siłę i moc. Kiedy cię znam, też czasami milczę, bo wiem, że jesteś obok i usłyszysz to wszystko o czym milczałam. Jeśli masz wątpliwosci lub chcesz mnie poznać- po prostu spytaj mnie.Odpowiem.Nie oceniaj mnie nie upewniwszy się jaka jest odpowiedź, bo nie mnie krzywdzisz, lecz siebie. Ja zrozumiem, że Ty nie rozumiesz, a ty wciąz nie znasz prawdy. Nie masz odwagi spytać to przyjrzyj mi się, wymiana spojrzeń i myśli bywa prawdziwsza niż wymiana słów. Ja rozumiem, że nie rozumiem. Puszczam przodem tych, którzy wiedzą lepiej. Niech idą.Jeśli ustępuję , przepuszczam w drzwiach to nie dlatego, że mnie pokonałeś, tylko dlatego, że to ja nie chciałam dłużej z tobą walczyć, uznając i rozumiejąc twoją słabość. Ale nie chcę cię dzwigać na swoich barkach, dlatego zrzucam i lzejsza, idę dalej. Kiedyś to pojmiesz, wtedy, gdy dojdziesz do domu, wybaczysz sobie , pokochasz siebie i ludzi.Kiedy milczę , to nie dlatego, że nie mam nic do powiedzenia, ale po prostu chcę usłyszeć co mówią inni. Słuchając nie oceniam lecz staram się wziąć coś dla siebie, coś, co mnie uczyni piękniejszą wewnętrznie, lepszą od siebie samej .Niekiedy nie ma co brać, dawać też sensu nie ma. Ale nie oceniam, choć rozumiem, ze jestes taki, bo wyrosłeś w takiej rzeczywistosci, innej nie znasz, to twoja obrona przed ludźmi i światem. Ale skoro uważasz, że trzeba się przed nimi bronić, a sam ich sobie wybrałeś jako współpodrózujących , to może trzeba wysiąść na najbliższym przystanku? W każdej minucie pamiętam , że nie jestem nieśmiertelna. I że kiedyś za wszystko odpowiem. A każdego dnia odpowiadam przed sobą samą za siebie samą, za wypowiedziane słowa, za niewypowiedziane myśli, za to, co zrobiłam i to, czego nie zrobiłam. Nie jesteś nieśmiertelny. Zrozum czego nie rozumiesz. I uśmiechnij się. "

PORTRET WŁASNY

Wzrost: 162 cm w porywach do 170 , w zależności od wysokości obcasa. Podejrzewam, że na starość się skurczę do 158 cm.Szpilki w tym wieku wykluczam.
Waga: aż mnie korci, żeby napisać: ciężka. Jestem spokojna o swoją przyszłość w przypadku wojny- zapasy tkanki tłuszczowej spokojnie pozwolą mi przetrwać najcięższe chwile.
Wymiary: 90x 60x 90. Oczywiście tylko w marzeniach. Generalnie jednak jestem dość proporcjonalna. A czasami nawet bardzo.
Oczy: krowie. Nie ukrywam, że oczy się Panu Bogu najlepiej udały- ogromne, niebiesko-szare, a jak się wkurzę to są stalowe. Rzęsy też niezłe- jak je umaluję to sięgają do dolnej linii brwi.
Usta - nie wyglądam jak Angelina Joli, ale źle nie jest. W sam raz.
Rysy twarzy - regularne, choć “zrobiłabym ” sobie efektowne kości policzkowe.
Znaki szczególne - tatuaż w pewnym miejscu, do którego dostęp mają tylko wybrańcy.Konkretnie jeden.
Włosy - własne. Naturalny kolor- ciemny blond. Decyzją własną jasny blond z dodatkami. Długość- odpowiednia.

Podsumowanie: jaką mnie Panie Boże stworzyłeś, taką mnie masz. Ewentualne reklamacje do Św. Piotra lub moich Rodziców.
Silna wewnętrzna potrzeba pchnęła mnie do wzbogacenia się o nowy obrazek. Piękny.

Jestem dzieckiem grzechu. Grzechu zaniedbania w nauce do egzaminu z Zobowiązań na III roku Prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego.nJestem dzieckiem owego grzechu choć sama siebie wolę nazywać owocem miłości milicjanta i niedoszłej prawniczki. Mama studiów nie skończyła, gdyż byłam bardzo absorbującym dzieckiem. Mój żywot byłby krótki , gdyby nie heroiczny czyn tatusia, który uratował mnie przed śmiercią z rąk mamy. Darłam się tak głośno i tak długo, że mama uciekła się do próby usiłowania zabójstwa za pomocą poduszki. Jako córka milicjanta całkiem zdrowa na umyśle być nie mogę i nie jestem. Jako nastolatka słuchałam Anny Jantar , Ireny Santor, nuciłam pod nosem Jerzego Połomskiego, gdy w tym samym czasie moi rówieśnicy słuchali Lady Pank, Oddziału Zamkniętego i Budki Suflera.

Książki czytałam w takim tempie, że mama nie nadążała mi ich kupować. Gdy miałam lat 13 miałam już za sobą „Medaliony” Zofii Nałkowskiej oraz większość pozycji o Holocauście. Gdy już do końca utwierdziłam się w swojej nienormalności, postanowiłam postawić kropkę nad i , i zostać aktorką albo patologiem. Gdy okryłam, że muszę posiąść wiedzę z zakresu biologii , chemii itp., porzuciłam nieprzemyślaną decyzję krojenia nieboszczyków i skupiłam się na aktorstwie. Tu stanął mi na drodze zgryz i zakończyłam karierę aktorską, zanim zaczęłam o niej poważnie myśleć. Okres sielanki trwał do matury . Później wyszłam za mąż, do tej pory nie wróciłam.

Monika Sawicka, de domo Ubysz.. Rocznik- najlepszy. Nieodrodna córka swoich rodziców- nie mają szans, żeby się mnie wyprzeć.
Z wykształcenia i zamiłowania- dziennikarz.

Z chorobliwej ambicji - absolwentka Stosunków międzynarodowych, więc ustosunkowana jestem dobrze.

Bo tak wyszło - żona przedsiębiorcy, czyli biznesłomen (biznes łomem).

Bo tak miało być - matka fantastycznej DOROSLEJ OD KILKA JUZ LAT, CÓRKI.

Dlaczego piszę? - bo tylko pisanie dostarcza mi tlen do płuc. Bo dzięki temu mogę udawać, że jestem normalna.

Drugą moją butlą z tlenem jest czytanie. Najchętniej wracam do jednej z najpiękniejszych opowieści o niezwykłej miłości, do książki Williama Whartona „ Spóźnieni kochankowie”.

Słucham Edith Piaf, Michała Bajora , Cohena, Swingu, a wszystko to w wannie i w łóżku przy płonących świecach. Bacznie jednak pilnuję by nie koty nie puściły z dymem mieszkania, więc moja przyjemność nie jest pełna. Film, który wprawia mnie w zadumę to „Dom dusz” i „Życie jest piękne”..

Trzecia butla z tlenem, a właściwie wielka pompa wtłaczająca we mnie życie, to moja córka.

I wcale nie mam jej za złe tego, że jest mądrzejsza ode mnie.

Student jaki jest- każdy widzi. Sawicka jaka jest- też każdy widzi. Z tym, że jedni widzą więcej, a inni tylko to, co chcą zobaczyć. Niektórzy zaś nie widzą nic.